Violetta Malinowska ...a skrzydła cię poniosą...
  Dorastanie. cd. Cz. I.
 
cd. Cz. I. (Twórczość podlotka)



(37) TĘSKNOTA

Gdzieś w głębi mej duszy
Leży coś niezwykłego,
Czuję, że nikt tego nie skruszy
Mimo, że jest to coś małego.

Ogarnia mnie smutek i żal,
Dni minionych, wesołych
Chciałabym odejść, gdzieś w dal,
Hen do czasów na lepsze zmienionych,

Jeszcze nie wiem czemu się poświęcę,
Co będę robić w życiu swym
Swój zegar życia niedługo nakręcę.
I zajmę się przeznaczeniem mym.

Są dni kiedy wątpię w siebie
W duszy czarno, smutno jest,
Brak mi wtedy tylko Ciebie
Twego słowa brak mi jest.





(38)   K 0 N W A L I A

Wśród traw, zieleni i słońca
Śliczna konwalia wyrosła,
Pełna powagi i wdzięku
Z dnia na dzień rozkwitała pomaleńku,

Dzwoneczki śnieżne jakby z koronek,
Zwisają z kruchej, zielonej łodyżki,
Liście z delikatnością skrzydeł biedronek
Ochraniają białe dzwoneczki.

Lekki wietrzyk wiosenny i ciepły
Wraz z nim promień słoneczny
Kołyszą lekko konwalijkę zdobną
Jej zielono – śnieżną, suknię jedwabną.

Wonią, swą raduje łąkę; radość!
Więcej nic nie trzeba,
To jakby poemat pisać
Na błękicie nieba.

Kiedy wiosna odchodzi, a z nią woń konwalii,
Śnieżnych dzwoneczków nie ma na łodyżce,
Nawleczony na nią sznur czerwonych korali,
Które się rozsypią ciepłym latem po łące.

A każdy koralik, to początek życia:
Nowej woni, piękna, szczęścia
Bycia cząstką tego co dookoła
Żyje i dojrzewa, radością rozbrzmiewa.


        


To są owoce konwalii ))



(39) K U Ź N I A

Znałam kiedyś kuźnię
Była wtedy w kwiecie wieku
Jej kowal - mąż dbał o nią
Lepiej jej było niż z mamą dziecku.

I choć mlekiem jej nie karmił
Ni bułkami z miodem
Rankiem co dzień drzwi otwierał
Pracował, nawet z nią rozmawiał czasem.

Ogień w piecu rozdmuchiwał
Bił młotem w kowadło,
Latem okna też uchylał
Mówiąc: odżyj trochę moja kuźnio!

Ona oddychała lekko,
Owiewała gospodarza chłodem,
Drzwi też kołysała z lekka
I rozniecała w piecu ogień.

Lecz kiedyś rzecz straszna się stała
Kowal nie wyszedł rano jak zwykle,
Ludzie jacyś wołają: Lekarza, lekarza!
Gdy lekarz przyszedł powiedział: Nie żyje.

Potem dużo ludzi się zebrało
Poszli wszyscy na cmentarz z księdzem,
Wielu z nich rzewnie płakało,
A kuźnia nie zobaczyła kowala, już więcej,

Ktoś powiedział: wcześnie mu się zmarło,
To przecież był człowiek w kwiecie wieku,
A w kuźni serce już się darło,
Zestarzała się bardzo w tym roku.

Nikt o niej nie myślał już teraz,
Zamknęli ją na cztery spusty.
Kuźnia z żalu płakała nie raz,
Dom kowala, także był smutny.

Potem przyszedł jeden kowal, drugi...
Nikt z kuźnią nie rozmawiał jak dawniej,
Coraz bardziej siwiały jej dachówki
I wyglądała coraz marniej.

Pewnego razu naprawili jej dach,
Wyrzucili dachówki, mur zakryli mazią
Kuźnię zaczął ogarniać strach
I nie cieszy się z tego, że stała się młodą.

To już nie jest stara znajoma - żona,
Nikt z nią nie żyje w komitywie,
Teraz zwykłym budynkiem stała się ona,
Że kiedyś była komuś droga, mało kto wie.

1980 r. Feliksowi Jasiulewiczowi
– kowalowi wiejskiemu z Witankowa




(40)   U K Ł A D A N K A

Świat jest tak poukładany,
Że raczej trudno go zmienić
Każdy gdzieś zmierza, dąży
Chce na siłę coś zmienić

Lecz na cóż jego wysiłki
Kiedyś ktoś w kąt je wrzuci
Powie, że to przeżytki
I nad innymi będzie się trudzić.

Czy warto dążyć do spełnienia celu?
Warto próbować zmienić coś na świecie?
Odpowiedz i przekonaj innych, przyjacielu.
Niech szczęście zalśni swym szczęściem.




(41)    ZAGROŻENIA

Choinka, święta, świeczka
Słowa tak drogie, zaniedbane
Opłatek, a pod choinką szopka
Pusto brzmią, czynami oziębiane.

Ludzie choć spokojnie żyją
Choć kule nad głowami nie świszczą
Swe tak piękne uczucia kryją
Nie wiedzą, że duszę swoją niszczą.

Każdy zaganiany w sprawach codzienności
Załatwia rzeczy ważne tylko dla niego
Coraz więcej obojętności,
Do człowieka zaszufladkowanego.

Cywilizacja, technika, zbrojenia
Opanowują Świat, ogłupiają,
Zanieczyszczenia, pieniądze, zniszczenia
Władzą mamią i wyniszczają.




(42)    MĄDROŚĆ

Stokrotki, fiołki i azalie,
Kwiat wszelki pięknem swoim wzywa;
Malwy, kaliny i konwalie,
Cisza dziewiczo urokliwa.

Tak życie pędzi wielkie koło,
Troski, cierpienia i radości;
Że czasem coś się pomieszało,
Że kruszki złości w uczciwości?

Nic to, tak bywa i cóż z tego,
Brzydota z pięknem się pasuje,
Więc co jest w tym, aż tak dziwnego,
Że życia koło też się psuje.

Niedoskonałość jednak wieńczy
Radość miłości, bogactwo piękna,
Skarb niby żaden, a tyle znaczy,
Gdy wciąż oddziela zło od dobra.




(43)   PRZYRODA

Nasza przyroda jest piękna
Tu las zaszumi sobie
Tam znowu ptak zaćwierka
Nad uchem wrażliwym Tobie

Tam komarów rój wzleci
Tu zając się pasie
Tu bawią, się dzieci
W zieleniutkiej trawie

Wiatr Tobie włosy poplątał
Ochłodził twarz w czasie skwaru.
Bocian ciekawie się rozglądał
Za czymś, co uchroniło by go od żaru.

Gdy wieczór nadchodzi
Wraz z nim spokój i chłód
Bocian w wodzie sobie brodzi
Tam ma wszystkiego w bród.

Cieszy mnie motyl biały
Ten zwykły bielinek kapustnik,
Może to nawet jakieś czary,
Wszędzie go pełno, to prawdziwy psotnik.

A i sarny też nie brakuje
Bacznie wszystkiemu się przygląda
Wiem, że zielone żyto jej smakuje,
Lecz nim zje, dookoła się rozgląda.

Tu brzoza poczciwa
Swe gałązki ściele,
Tam ściana zieleni się odkrywa
I zaraz jest w sercu weselej.

Tam staw pełen chłodu i powagi
Otoczony zielenią trzcin i wiklin z każdej strony
Po nim kurka wodna, co mało ma odwagi,
Wodzi swe dzieci, pewna od stawu ochrony.




(44)   M Ó J    D O M

Mój dom musi być piękny
Mój dom - nasz dom, cichy, spokojny
Tego chcę...
To siedemdziesiąt siedem serc,
Nasze życie, nasz dom.
Miłość, dobroć, radość wielka
Nasz dom,
To bezpieczeństwo, zrozumienie
Nie nadzieja, lecz pewność
Nasz dom
To lekkość, zachód słońca,
Maleńka ożywcza deszczu kropelka,
Księżyca srebrne promienie - nasz dom
To Ty ja...ono..,
Marzenia, pokój, pragnienia, jedność,
To miłość, wzajemne zrozumienie,
Całkiem zwyczajni ludzie
Tacy jak my właśnie - nasz dom
To pałac różany, przytulny,
Ciepły, zamieszkany...




(45)    NO  I  CÓŻ ?

I cóż powiesz, gdy
zapytam Cię: I cóż?
Czy odpowiesz coś, czy
pokażesz siedem zórz.

Wzniesiesz rękę i mi wskażesz
Tęcz tysiące tuż nad ziemią
Powiesz jeszcze o czym marzysz
I dlaczego nasze twarze się czerwienią.

A gdy zniknie tęcz tysiące
gdy zabraknie siedmiu zórz
dasz mi serce swe gorące
no i piękny bukiet róż.

Wtedy znowu tęcz tysiące
Wzniesie się nam tuż nad ziemią;
Zorze pięknem swym uniosą,
I obdarzą swą radością nas przemienią.




(46) M A RZ E N I A

Chciałabym wstąpić w świat ducha,
Świat tak bardzo niedostępny.
Żeby ktoś mile szepnął coś do ucha
I pokazał jaki świat przepiękny.

W świecie ducha widzę wszystko,
To co bliskie i dalekie
W świecie ducha już zło znikło
Pozostało to co piękne, wielkie.

W świecie tym, mogę wierzyć:
W szczęście, miłość, ludzi
W świecie tym mogą marzyć
Cud w jawę przemienić!




(47) Zapomnienie

Cierpisz, czy się weselisz, możesz nawet płakać
Cóż to kogo obchodzi.
Przestań, nie nudź, przestań głowę zawracać!
Dlaczego, to chyba ludzkie?

Owszem, ale nieludzkie czasy nastały
Gdybyś chciał: to zmienić, wątpię aby się udało
Ludzkie serca jak skały,
Którym się skamieniało, zapomniało, zobojętniało.




(48) Tak trzeba

Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe
I nie należy zamykać się,
Nawet w jaskini porcelanowej.
Wśród ludzi żyjesz i sam żeś człowiek,
Więc nie odrywaj się od plastra.
Z ludźmi pracuj, z nimi się baw
I nie mów nigdy do życia : basta!
Płacz, raduj się, cierp i nie poddawaj się,
Ludziom pomagaj w każdej potrzebie,
A jeśli z nóg jakiś zwali cię krach,
Ludzie, pomogą ci w biedzie.




Tak trzeba

Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe
I nie należy zamykać się,
Nawet w jaskini porcelanowej.
Wśród ludzi żyjesz i sam żeś człowiek,
Więc nie odrywaj się od plastra.
Z ludźmi pracuj, z nimi się baw
I nie mów nigdy do życia : basta!
Płacz, raduj się, cierp, nie daj się,
Ludziom pomagaj w każdej potrzebie,
A jeśli z nóg jakiś zwali cię krach,
Po ludzku podejdź do siebie.


Tak trzeba
...

Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe
I nie należy zamykać się,
Nawet w jaskini porcelanowej.
Wśród ludzi żyjesz i sam żeś człowiek,
Więc nie odrywaj się od plastra.
Z ludźmi pracuj, z nimi się baw
I nie mów nigdy do życia : basta!
Płacz, raduj się, cierp, nie daj się,
Ludziom pomagaj w każdej potrzebie,
A jeśli z nóg jakiś zwali cię krach,
Nikt nie zapomni Ciebie...

...


(49) Ach lesie...

Lesie, gdzie jesteś, czarny, głęboki
Pełen powagi, surowości, mrocznej ciemności.
Lesie zielony, lesie mój drogi
Znajdę cię, pokonam przeciwności.

Przejdę, każdą, pustynną drogę
Choćby ich było bez liku.
Chcę tylko wiedzieć, że znaleźć cię mogę
Usłyszę twój głos w miejskim krzyku.

Ty mnie przyciągasz swą ścianą zieleni
Tą szczęśliwością, wśród dzikich zwierząt
To twe bogactwo oświeci, opromieni
Każdy zakątek przyciąga jak klejnot.




(50) Zajączek

Noc minęła, wstaje słońce,
A zajączek jak zajączek,
Wyszedł: z nory i na łące
Kica, skacze, mały pączek.

Uszka stoją, i słuchają.
To jest sprytu jego część
Oczy też bacznie zerkają.
By wilk go nie zdążył zjeść

On zbyt wilka się nie boi
Cieszy się zielenią, traw
Kiedy zbłądzi pośród kniei
Na polance szczypie szczaw!




(51) Laura ("Macocha" Kraszewskiego)

O Lauro, dzielna i wspaniała
Twe myśli kryształem potoku
Ile w młodości szczęścia miałaś
Tyle nieszczęścia w życia toku

Tyś losowi umiana stawić czoła
Nie ulękłaś się trudności
Choć Macocha dla ciebie okrutna i zła
Ty przezwyciężyłaś ją w swej mądrości

Tyle przeżyłaś chwil dobrych i złych
Tyle w życiu okropnie się męczyłaś
Potem przyszło wiele dni szczęśliwych,
O których zawsze marzyłaś

Odnalazłaś swe miejsce na świecie,
Dla ludzi zawsze byłaś życzliwa
Ty i mąż Twój, dobrze wiecie,
Że do szczęścia prowadzi droga ciężka i długa,

A Ojciec Twój, nieraz cierpiał bez pociechy
Rozpaczając myślał, że utracił Ciebie.
Macocha ukarana za swe grzechy
Ojciec odzyskał córkę, swe szczęście.




(52) Agis - król Sparty

Przy potoku go zdradzili,
Zaufani przyjaciele,
Mocne ręce go chwyciły
Serce z bólu mu goreje.

Jeszcze wczoraj, wierna przyjaźń!
Dziś nieufność, rozpacz, zdrada,
Żal go ściska, dręczy bojaźń
Szum potoku gdzieś przepada.




(53) Tak

Pisać o rzeczach podłych
Rzecz trudna.
Słuchać ludzi nieprawych
Rzecz jeszcze trudniejsza.

Milczenie złotem jest
Lecz trudno jest milczeć,
Gdy wielu przeciw tobie jest,
Którzy nie umieją milczeć.

Cóż dziś znaczy złoto
Oto jest pytanie ?
Czy to, jest motto
Życia panów, panien?

I powiem jeszcze: po cóż żyć!
Wszak złoto szczęścia nie da,
Jak to? Mogę być podły, etycznie gnić,
Bylebym nie wiedział co to bieda?





(54) Dowcip na objętość

Jestem taka sobie przy kości dziewucha,
Właśnie takaż sama siedzi we mnie dusza
Niby wiele dźwigam w sobie tej materii,
Lecz duszy ciągle mało, tyle ma energii.

Uporczywie zastanawiam się więc nad tym,
Czy materię zwiększyć-miejsca będzie więcej,
Czy może duszę muszę zmniejszyć w ciele swym
Cóż mi może pomóc, pytam siebie, ciebie...




(55) Deficyt na szczęście

A szczęścia nie ma,
A szczęścia nie widać
Wokoło fałsz i obłuda.
Szczęście ktoś kazał omijać.

Dlaczego, ktoś woła z otchłani
Donośnym, przeraźliwym krzykiem
Aż płuca wypluwa, przegrani
dla szczęścia, ze złamanym życiem.

Nikt nie woła
Nikt z pomocą nie spieszy
Nikt szczęścia nie przywoła
Ten ostatni "głupiec?" leży.





(56) Losy świata

Świata losy płyną sobie
Rytmem prostym i surowym
Jedni uczą się, dla siebie
Inni żyją życiem nowym.

Są i tacy, którzy nie chcą
Wchodzić w świat odmienny, nowy
Chcą by przeszłość trwała wciąż
Niezmąconym własnym torem.

I choć pragną najgoręcej
Robić to co chcieliby,
Kiedyś było, dziś nie będzie
Inne czasy, inne dnie.

Świata losy płyną ciągle
Nie zmieniają się tak sobie
Nie powtórzą się historie
Nie powrócą dni minione.





(57) Cierpienie

Taki smutek, taki żal
Bo to co dopiero było,
Tego nie ma, uszło w dal
Tak mi dziwnie, pusto, smutno.

Ale tak to już bywa
Wciąż się jakiś błąd gdzieś skrywa
Chcesz ominąć i się nie da,
Chcesz przeskoczyć, gdzie tam...e tam.

Zastanawiasz się nad słowem,
że w ogniu doświadcza się złoto.
Dla człowieka cierpienie jest piecem
Ono wypalić może w nas wszelkie zło.




(58) PRZERWA W SZKOLE ŻAKÓW

Korytarze masą żaków zapełnione.
Pan profesor chciałby przez korytarz przejść,
Lecz tam przejście najpierw musi być odśnieżone
Inaczej mogłoby coś Go przygnieść.

Kiedyś więc tak ktoś rzekł:

Pan profesor jest okey, na medal, muka,
Gdy chce przejść to przejścia szuka,
No a żak-uczeń taki gość
Nie przepuści Go na złość.

Czapeczkę żakowską spuści sobie na oczy
I do ustąpienia nie jest taki ochoczy

No, ale żarty żartami,
A tak między nami żakami:
Zaszpanujmy nieco kultury i powagi,
By nie omijali nas jak egipskiej plagi!

Koniec liceum, kiedy byłam przewodniczącą
Samorządu Uczniowskiego,
pod opieką ś.p. Pani Profesor Ani Jarmołuwicz.




(59) MRÓWKI

Raz się mrówki naradzały ,
Czy potrafią pisać wiersze
I choć talentu krzty nie miały
Na podium stanęły pierwsze.

Nagle stał się przewrót okropny
Mrówki na swoje wróciły miejsce
Wierszy nie piszą, wzięły się do pracy
Teraz Sowie przyznano talent na wiersze.

Po lekcji j. polskiego na której pisaliśmy wiersze.




(60) PORANEK

Poranne mgły już wstają
Wokoło wszystkich ludzi ożywiają
Dzięki nim każdy marzy
Co dobrego w tym dniu się wydarzy.

Dziewczyna marzy o tym co wyśni,
Chłopak ma głowę pełną wyrzeczeń
Ona radosna, pełna miłości,
On przepełniony radością spełnień.





(61) Bez przyjaciół

Hej, ty, ty człowieku,
Nie patrz się na drugiego
Ty sam bez grzechu,
Sam sobie przyjacielem, dobrym kolegą
Ty, Ty, prosty, zwykły człowieku.



(62) LIST DO NARODÓW

Do wszystkich ludzi na świecie
Do was piszę ten list
I pytam się was, czy możecie
Wysłuchać go ? Jeśli tak, to psssyt...

Wzywam was wszystkie narody
Ludzi wszystkich, ras
Dążcie do szczęścia, ducha pogody
Pokojowego życia wszystkich ras !

Dziś sobie nie ufamy,
Jutro będziemy dłużni sobie.
Po co kłopoty sobie stwarzamy,
Niech będzie dobrze i mnie i tobie,

Myślisz, że to utopia zwykła?
Wystarczą tylko dobre chęci.
Zadbaj, by w tobie nie było zła,
A będzie więcej w nas dobroci.





(63) Do ludzi na Ziemi

Nie wiem jak do was mówić,
Nie wiem co mam wam rzec,
Byście przestali się kłócić,
Zazdrościć, kraść, nienawidzić.

Szlachetność, praca uczciwa,
Patriotyzm, umiłowanie człowieka,
Może być codziennością,
A nie wyjątkiem, okolicznością.

I tylu poetów pisało;
I tylu ludzi w mękach cierpiało,
Dla Niej, Umiłowanej,
Dla Niej, Wyzwolonej.

I zdobyliśmy co zdobyć było trzeba
I nawet nie brak soli, chleba,
Lecz ciągle źle,
Lecz ciągle nie, nie, nie.

Gdy już można żyć w szczęściu
I nie trzeba nikomu grozić pięścią,
Coś piszczy, pęka, charczy, hamuje,
To coś się psuje, to ktoś coś psuje,





(64) ROZGARDIASZ

Gdy ktoś powie to co myśli
Inni patrzą nań z ukosa
(buczą jakieś słowa spod nosa)
Każdy głosi swoją prawdę
ciągle trwają jakieś wiece,
ale samym tylko gadaniem
nic nie zdziałasz, na tym świecie.
Każdy szuka jakiś obelg
lub też broni się dowcipem,
nic prócz pustej mowy
na tym świecie już nie widać.
Myśli sobie zwykły człowiek,
że nie bardzo mu się żyje.
Cóż zrobić, kiedy wszędzie
nieuczciwość się panoszy.
Lecz nadzieję każdy nosi,
dzisiaj bierze się za siebie,
swoją pracę pielęgnuje,
każdy dobrem się zajmuje.
Cóż, ja też mam to marzenie,
aby wszystkim było lepiej,
by się wszystkim dobrze żyło
i czym by się to skończyło???...





(65)   I  tak  bywa...

Jedna sprawa, jeden gest,
A tak dużo zepsuć może
I w człowieka trafia fest,
Że się czuje dużo gorzej.

Staje sam na środku drogi
Nie ma sił by wzywać pomocy
Serce ból rozrywa srogi
Jest sam w swej życia nocy.

Czeka na kryształowe potoki,
Które poniosą jego losy
Przez górskie przełęcze i stoki
Hen, na szczęśliwe wody.




(66) Tolerancja

Dajcie mi przeżyć
Od początku do końca
Pozwólcie mi wierzyć
W drogę, choć mecząca.

Z góry nie przewidujcie
Co dobre, a co bez wątku
Stańcie gdzieś z boku w kątku
I módlcie się nie dyrygujcie.

Pomórzcie mi dobrą wolą
Uśmiechem radości, dłonią
Szydercze słowa bolą
Nie bądźcie mi wyrocznią.

Przestańcie z tą swoją "odwagą"
Niepodważalną "uczciwością"
I z tą swoją "życiową mądrością":
Temidy waga w równowadze.

Całkiem zwyczajni w swej pokorze
Możemy kroczyć po swej drodze
Ja w dziękczynieniu Panu złożę
Nas wszystkich, więcej już nie mogę.





(67) Rozpacz

Pęknij serce w łzy kropelce,
Pęknij duszo, nie ból więcej,
Piękne słowa milczcie już
Ty umyśle nie myśl więcej.



(68) O czasie

Czasu tak mało, ciągle go brak,
Na nic nigdy go nie starcza
Temu to, a tamtemu tamto nie w smak,
A w zegarze wciąż ta sama tarcza.


Czas jest jak dym,
Gdy wzleci raz jeden, bardziej
Wróci ku wspomnieniom twym,
W rzeczywistości nie zostanie żadnej.




(69) Piosenka o burzach

a e
Dlaczego na świecie
d e f e d
Wciąż panują burze ?
d c h c a
Ciągle trwają bezustannie,
a h a a g a
Tu się skończą, a tam znowu zaczną.
a d c h c a
Bez końca...bez końca...

a h a h c h a
A ja bym chciała spokoju,
a h a h c h c a
Dobrego słowa między ludźmi szukam,
h a h c h a
Pragnę pięknych i pogodnych dni
a h c a
W całym mym i innych życiu.

Po co ludzie się bez przerwy biją.
Walczą tu i tam daleko,
Swych uczuć złych dlaczego nie kryją
Czemu nie usiądą, pomarzą nad rzeką.
Dlaczego...dlaczego...

A ja bym chciała przyjaźni
Wśród ludzi całego świata,
Chciałabym by bez wojen
Żyły wszystkie pokolenia z pradziada na dziada.





(70) Reminiscencje

Cisza...
     Czy słyszysz,
     Drzewo się kołysze ,
     Strumień szumi, mruczy, gna,
     Ach ta cisza ...
     Czujesz ją ?
     Czy ty ją znasz ?

Ciemność...
     Czy widzisz ?
     Drzewo rozkłada konary nad tobą,
     Gwiazdy wysoko, wysoko migoczą,
     Ciemność przeszywa duszę,
     Budzi trwogę, skruchę
     Czujesz ją...

Spokój...
     Czujesz ?
     Dusza cię, nie boli
     Śmiejesz się mimo woli,
     Ach jak dobrze
     Czujesz spokój
     Już go znasz?

Jasność...
     Wiesz co robić, masz swój cel,
     Już nie lękasz się ciemności,
     Wiesz, już wiesz,
     Jasność prowadzi cię...
     Bo dusza jak ogarek,
     Jej nawet mały płomień
     Prowadzi nas dalej
     I rozświetla nam drogę.



(71) Przekonanie

A jednak tak, tak, tak
Wiem już na pewno,
Ten dziwny serca takt,
To pierwszy temat sprawy sedno.

Wszystkie rzeczy wydają się piękne.
Wszystko widzisz w różowej mgle.
Słowa, wydają się zupełnie zbędne
I chciało by się żyć wiecznie w takim śnie.

Cóż życie warte jest bez miłości,
Która nas wszystkich tak dobrze zna.
Tyle świat, ma w sobie gorzkiej mądrości,
A starczy odrobina serca, Ducha.

Patrząc przez pryzmat tej wartości,
Dostrzec można w ludziach dobro, bez zła
Ja tobie dam odrobinę miłości.
Ty mi dasz twoją, miłujemy, tak.



(72)  BEZ  TYTUŁU

Wokoło spokój, nic się nie dzieje,
Ja jestem w samym centrum.
Nie wiem dlaczego? Przecież goreje
Ma dusza, więc mnie zrozum:
Chcę być wśród takich jako ja jestem
Pragnę przyjaciół mieć wiernych
Do których zamacham szerokim ręki gestem
Powiem kilka słów szczerych, prawdziwych.
Człowiek bez przyjaźni usycha,
Jak młoda złamana gałązka,
Lecz gdy ktoś ją opatrzy i ranę obwija
Gałązka tak jak człowiek staje się szczęśliwa.
Cóż życie znaczy bez życzliwości
Człowiek już tylko marzy
Wie: jedyny ratunek to trochę miłości
Którą szczerze Bóg nas darzy.
Choć przepaja nas swoją nauką
Dlaczego jej nie słuchają ci ludzie skłóceni
Czemu nie zachwycają się świętą muzyką
Jakoby byli martwi i nie ożywieni.



(73)  UTWÓR  ŻYCIA

Życie człowieka jak utwór muzyczny
Składa się z nut szczęścia i znoju
Czasem utwór życia wydaje się śliczny
A czasem czujesz nutkę niepokoju.

Najlepiej jak umiesz graj swój utwór życia
Nuty tak dobieraj jak serce dyktuje
Lecz gdy nuta wtrąci się fałszywa
Ból jak strzała boleśnie twe serce przeszyje.

Nuty w utworze mamy różnej wartości
Jedne przemawiają do ludzi inne przeciw nim
Te drugie to życiowe złości i zazdrości
Te pierwsze z serca płyną kryształowym potokiem.

Najbardziej cenione są nuty pokoju
Nuty nadziei, miłości, siły, wiary w ludzi
One przetrwają w szczęściu, życia znoju
One potrafią ze snu ludzi obudzić...



(74)   DO   Ż Y C I A

Życie, czymże jesteś ?
Czy drogą, prostą czy krzywą ?
Życie, czymże jesteś ?
Czy chmurą ciemną, czy burzą ?

Może obłoczkiem błękitnym,
A może słonecznym promieniem
Może deszczem rzęsistym,
A może tylko wspomnieniem.

Tak myśląc o życiu wciąż czekam,
Czy mi odpowie ?
Dosiedzę może starości, a ono
Wtedy mi powie:

Życie, czymże ja jestem ?
Jestem młodości smugą.
Życie, czymże ja jestem ?
Jestem udręka długą.

Może obłoczkiem błękitnym,
A może słonecznym promieniem,
Może deszczem rzęsistym,
A może tylko wspomnieniem...





(75) WŁAŚCIWIE?

Cóż właściwie warte jest
życie szare, smutne , trudne
jakieś słowa, uśmiech, gest
i marzenia, tak ułudne.

Tak bym chciała coś zbudować,
coś trwałego i mocnego
mówić TAK i nie żałować
żadnej chwili życia mego.

Cóż właściwie warte jest
życie szare, smutne, trudne
nie wychodzi plan, zły test
i marzenia te tak złudne.

A tak chciałabym zbudować
życie nowe, nie tak smutne
tak chciałabym się radować
życiem, choć jest takie trudne.





(76) Wiosna

Bo duch mój wiosną odżywa,
Pod koniec zimy pełny zmęczenia
Wiosną jak kwiat biały rozkwita
I nabiera barw, kolorów istnienia.

Paleta barw urzeka, tajemnice
Swe odkrywa rankiem w uśmiechu dziecka
O zmierzchu dojrzały jak życie
Wiosna zmarszczki liczy na policzkach.






 
  Witaj jako 125735 odwiedzający (310313 wejścia) :)))  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja