Violetta Malinowska ...a skrzydła cię poniosą...
  Dorosłość. Cz. III.
 
Cz. III. Praca, małżeństwo, rodzina.


 


"Jesienne impresje" 2000 r. płótno, olej, wymiary: 50x44 cm

 




(107)   Natchnienia...


Pióro, dawno nie ruszane
Trochę przyschło, pisze dalej
Ręka, znów niewprawna,
Obciosana, myśl niezgrabna

Zagracone, puste przestrzenie
Nie wiem jak to możliwe
W przyjaźniach odpływam
W samotność, bez końca

Bez granic, a tak ograniczoną
Że czuję jakbym w klatce
Bez dna, ścian i sufitu
Dusiła się nadmiarem braku

Brak życia, wiary, nadziei
Pustoszy miłość tak wielką,
Której pokarmem prostota, ubóstwo,
Cisza, wierność i posłuszeństwo

Radość, prawość, pokój, zrozumienie,
Cierpliwość, łagodność, porozumienie,
Roztropność pełna mądrością,
Prostota błogosławiona pokorą...





(108)   Jedyna nadzieja

Boże mój
Czemuś mnie opuścił
Jak długo jeszcze
Będę czekać

Każdy świt Twych narodzin
Przez czarny dzień przecieka
Jak perła gubi się
Wśród traw
Ginie w śniegach
I tylko ten blask
Jedyna ta nadzieja,
Której jakby nie ma
Bo jak dać blask nieba
Skoroś mnie opuścił
Kazał czekać.





(109)   Tajemnica

Nie wiem
Jak to się stało,
A może wiem, bo wierzę.
Głupie jakieś Zwiastowanie?
Błahe Zmartwychwstanie?
Nie dla mnie
Tak to jest
Nie tak.
Wiarą proste,
Może zbyt proste.
Jedno, dwa słowa,
A tak pełne Boga
Zwiastowanego
I Zmartwychwstałego...





(110)   Przyszedł

Nie jestem przeciwko Tobie
Zatem jestem z Tobą,
Chcę więc pozostać z miłością.

Chciałabym już Ciebie zobaczyć
Tak jak ten raz jedyny wtedy,
Kiedy przyszedłeś w ludzkiej postaci
Jak człowiek bliski, jak Bóg jedyny.

Chcę znowu słyszeć Twój krok, tak cichy,
Jak cała Twa nadchodząca postać...
Usłyszeć oddech, Twe tchnienie Panie
I znak pokoju, dłoń ciepła jak uśmiech.

Sam Jezus przyszedł cichy, nieśmiały?
Tchną pokój, światło, swoją Obecność...
Zostawił Ducha i poszedł dalej
Zostawił pewność, że jest jak wieczność.





(111)   P I Ę K N O

Piękno masz w sobie,
Kiedy idziesz dalej,
Niż sięgają marzenia,
Gdy z uśmiechem wstajesz
Choć droga daleka.
Drzwi otwierasz na oścież
I zapraszasz światło,
Które świeci jaśniej
I większe wzbudza pragnienia,
Aby znowu powstać, iść dalej
Choć droga daleka;
Z nadzieją nową budzisz się
Do życia jak róża rozkwitasz
Codziennie tak samo:
Robiąc to co robisz zwykle,
Ale z całą mocą, jaką ma
W sobie piękno...

(dla Gitki.)





(112)   Czekanie

Czy pustka istnieje?
Chłodem przepełniona
Ciepłem takim grzeje
Jak lampa zgaszona.

Stawiasz krok, nic nie słyszysz,
Potem drugi, trzeci; czekasz
Aż odnajdziesz ciepło dłoni,
Głos, który cię rozpali,

Kroczysz dalej, dalej, dalej,
We dwoje raźniej i lepiej
Wspólne dni, radości podwójne
Smutki dzielone na dwoje.

Istnieje pełnia
Miłością przepełniona
Ciepłem takim grzeje
Jak lampa zapalona.






(113)   M I L C Z E N I E

Czym jest moje milczenie?
Pełnym słów dziękczynieniem
Bo jak nie dziękować Bogu
Za Jego wspaniałe dary
Za błogosławieństwa,
którym nie ma miary.







(114)   Pióro

Doprawdy nie wiem co jest z tym piórem,
Które nie pisze nic kompletnie
Wyciągam rękę, nie mogę uchwycić
Myśli co kłębią się po głowie
Nie wiem naprawdę co jest ze mną
Żadna myśl mnie nie wypowie
Każde słowo jest niewystarczające
No może tylko jedno: bezsłowie.







(115)   Li, li, laj...

Li, li, li, li, laj
Płomień świec
Śpiewać Panu chcę,
Oddać cześć.
Pokój ludziom nieść,
Który Jego ciepłem
Tak jak blask tych świec,
Przyciągnie ludzi i ogrzeje,
Miłością rozpromienieje.





(116)   Istnienie

Ty Panie ciągniesz
Twoją jasnością bycia
Niezachwianego istnienia,
Które wstrząsa do głębi
Bezsensowność mego życia
I odradza kształt mego ja
W Tobie
W Duchu Twoim
Istnieje moja modlitwa
Bez słów, bez czasu
To jest istnienie
Człowieka....





(117)    Maćkowi

Wieczór spływa
wkoło cisza, pełna
przytłumionych dźwięków
zegar tyka, czerń rozświetla
mała lampka w pokoiku,
w sercu gada sobie cicho
pamięć tego i owego
po cichutku sobie tęskniąc,
do uścisku Maćkowego wybiegając,
gdzieś w przestrzenie moich marzeń
z przymkniętymi powiekami
gadam z Tobą na Dobranoc.








(118)   Pełnia

Promyk dogasa
Zmierzch przydymiony
Mgły marzeń sennych
Płyną w głąb nieba
Codzienny trud niedościgniony
Wartości doskonałych
Cel drogi człowieka.

Goni i woła, woła i płacze
Staje u drzwi niedomkniętych
Boi się dotknąć, serce kołacze
Na dnie pragnień niepojętych

Milczeniem mocni, już nie kochani
Miłością ludzką, ziemską,
Lecz tą co imię nosi najwyższe
Miłością nieogarniętą.
I jakby inni, a wciąż ci sami,
To samo życie a inne
Ta sama ziemia jak niebo...

Maciusiowi – mężowi



(119)   Zagadki

Pukają do drzwi,
Abyś otworzył,
Abyś zamyślił się nieco.

Pukają do drzwi
Twojego serca
Byś trochę zatrzymał się w biegu.

Zagadką jest uśmiech
Odkryć go chciej,
I doceń co ci powiedzą:

Ludzie życzliwi.
Zagadki jak myśli
Porozrzucane, bez odpowiedzi...

Maciusiowi - mężowi





(120)   Przebudzenie

Krople stukają o parapet
Zegar tyka jak znak życia
Ciepło oddechu, patrzysz na mnie
Z uśmiechem spojrzeń witasz.

Serce z radością się wyrywa
Dłonie szukają ciepła miłości,
Przytulam, wtulam się spragniona
W Twoje otwarte ramiona.

Promienie słońca zza szyby
Grzeją, pląsają pomiędzy rzęsami
Spokojny oddech o świcie
Miłość się budzi do życia.

Maciusiowi – mężowi





(121)    Powitanie.

Muśnięcie warg o włosy
Stłumiony dźwięk budzika,
Kroki, odgłosy
Porannego życia.

Podlewasz kwiaty,
Krzątasz się po kątach.
Zapach świeżego chleba,
I pocałunek: „Pa, Kochanie.”

Takie powitanie,
Takie rozstawanie,
Drobne wydarzenia,
Kawałeczki życia.

Maciejowi – mężowi






(122)   Porwanie

Od dzisiaj, od teraz porywam Cię,
Zabieram tam gdzie nie wiesz, gdzie to jest.
W krainie, w której zawsze chciałeś żyć,
Czeka na Ciebie wymarzony świat.

Ulicą biec, kołysać się,
Rozpostarte skrzydła
Unoszą mnie ponad drzewa
Wiatr kołysze i śpiewa.

Ludzi prawie nie ma
A tłumom przyglądam się
Jak mówią, się śmieją
Jak szczęśliwi szaleją

I jutro też zabiorę Cię
Kiedy nastanie nowy dzień
Dobrze wyśpij się, przygotuj
By z innymi iść do przodu.

Bo ten świat w Tobie jest
Dobrze tylko przyjrzyj się
Taką siłę w sobie masz
Żeby innym siebie dać.





(123)    Wszystko co kocham

Kocham obecność w spokoju, ciszy
Pełną miłości rozumnej i ciepłej
Gdzie rankiem wstają wszystkie promienie
Rozświetlające serce i wiele

Ludzkich zaułków i zakamarków,
Gdzie mroki byłyby nieskończenie,
Gdyby nie miłość obecna promienna
Gdyby nie cisza pełna i ciepła.

Dniem idziesz, błądzisz godziną,
Szukasz, znajdujesz, radość i smutek
Czasem przy drodze stajesz i czekasz,
Aż nowa znajdzie cię droga...

Uśmiech na twarzy, proste spojrzenie
Tak patrzy dziecko, patrzy na ciebie
Słońce jest w sercu, czasem na niebie
Dusza jak ptak szybuje po niebie.

Wieczór domownik spotyka wszystkich
Gdy idzie jego godzina późna
Wspólne rodzinne zajęcia wszystkie
Harce dziecinne, znużenie i odpoczynek...






(124)   Kiedy pada deszcz?

Czy wiesz kiedy pada deszcz?
krople spadają,
oczy łzą mokną,
a w sercu zimny dreszcz.

Pada deszcz
niemych słów
nieczułych serc
obojętnych spojrzeń.

Słyszałeś,
zapomniałeś
Nie pomogłeś,
nie chciałeś
Pracowałeś,
czasu nie miałeś
Dziś chciałeś,
nie umiałeś.

Deszcz,
nie to co chciałeś
powiedziałeś...





(125)   Czy wiesz kiedy pada deszcz?

Czy kiedy krople stukają o parapet?
Nie na pewno nie, wtedy to życie kapie.
Rośliny, ba, nawet zwierzęta odżywają
Woda słodka, woda majętna z nieba kapie.

Deszcz pada: gdy masz mało czasu,
Nie widzisz piękna i radości
Spokoju w sercu szukać darmo
Zadumy, refleksyjności, pomiędzy

Promykami słońca, buźka mała,
Kwiląca i inne wdzięczne życia dary
choćby uśmiech ślepca, który właśnie
widzi twoje serce, tęczowe i pełne

dziwów, wspaniałości jakby ktoś,
napełnił je z nadzieją, że przeleje się
na innych ludzi, że pomoże na deszcz,
wypełni serca nadzieją.






(126)   Wigilia

Staropolskim obyczajem
Pospołu siądźmy razem do stołu
Wcześniej dzieląc się opłatkiem
najlepsze życzenia dla żony, dziatek...

Wspólne dzielenie jak życie
Życzliwe, serdeczne, dobrocią podparte
Piekło zawarte, niebo otwarte
Słowo się Ciałem stało.

Bóg z nami gości, pełno miłości
Wszelakie waśnie i spory
Już nie przystoją zgodą się goją
Pokój nam na niskości.







(127)   Recepta

Jaki jest przepis
na życie – recepta

by dobrze przeżyć
nie byle jak przetrwać ?





(128)   Złote życie

Złote życie kręci się w głowie
Złote życie porywa cię
Zapominasz, znikasz powoli
Złoto całkowicie pochłania cię






(129)   Zmartwychwstały

Klęczysz człowieku frasobliwy
Martwisz się przyszłym, przeszłym...
A ja tu stoję Zmartwychwstały,
- dniem Twoim jestem teraźniejszym!

Wołaniem, krzykiem jak przez otchłań.
Trudno mieszkać, czy wędrować
krokiem zgodnym, myślą jedną,
co dopiero świat przemieniać i budować

swoje małe – wielkie życie.
Niech nie będzie doskonałe, ale piękne.
Niech nie będzie bogate, ale święte.
Niech będzie wrażliwe - na człowieka...

Klęczysz człowieku frasobliwy
i martwisz się, czy zdołasz
poradzić sobie z tym co zostało
dziś jeszcze do zrobienia.




(130)   Życie to sztuka, którą sam tworzysz...

Tworzyć to gotować obiad,
Malować obraz,
Nie krzyczeć kiedy w środku nie można wytrzymać,
Pisać co serce dyktuje,
Sprzątać pokój,
Umieć odpoczywać,
Czasem poleniuchować
Mieć do życia dystans
T w o r z y ć
Czy to nie wszystko jedno
Iść ulicą
Robić zakupy
Odebrać z przedszkola dziecko
Mieć cierpliwość
Uśmiech życzliwy
Choć wcale się nie chce
Uśmiechać się, być miłym i dobrym
- Życie to sztuka, którą sam tworzysz...






 
  Witaj jako 125604 odwiedzający (310008 wejścia) :)))  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja